"SEMAFOR": podjęliśmy próbę przekazywania na łamach "Semafora" informacji i wiadomości, które mamy nadzieję zainteresują naszych czytelników; informacji których nie znajdziecie na łamach oficjalnych dzienników....

WOLNA DROGA: Choć poszukiwanie prostych rozwiązań jest osadzone głęboko w podświadomości, a nieskomplikowany obraz rzeczywistości jest wygodny, nie zmusza do choćby chwilowej zadumy, do uświadomienia prawdy o traconym wpływie na własne losy, na otaczający świat - od poszukiwania prawdy nikt nas nie zwolni.

 
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
Imieniny obchodzą: Maria, Marcelina, Marzena
 
Roczniki:  2001200220032004200520062007200820092010
201120122013201420152016201720182019
Numery:    
()   -  
Manifa i gender
   Byłem na Manifie. Przeważnie młode dziewczyny, więc czułem się miło i na właściwym miejscu. Byli też chłopcy, trochę pań i panów w wieku bardziej zaawansowanym, czyli, co tu ukrywać, moim. Hasła nieśli sobie na transparentach takie: „Mój brzuch – moja sprawa”, „Mówię: nie – myślę: nie”, „Przekażcie sobie znak równości”, „Mam gender i nie zawaham się go użyć”, „Feminizm jest zaraźliwy”.
Były okrzyki, przemówienia przeciwko przemocy wobec kobiet, przeciwko facetom niepłacącym alimentów, przeciwko dyskryminacji ekonomicznej kobiet, za większym udziałem kobiet w polityce. I w gruncie rzeczy - słusznie. Nie powinno się dyskryminować kobiet, dzieci, staruszków. Nikogo. Manifa jest więc cool? No, niby tak, ale …
Zaraz, bowiem po tych słusznych hasłach, przemówieniach i roszczeniach pojawia się gadanie feministek, że Polska powinna ratyfikować „Konwencje o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej”. A na to już mojej zgody nie ma. Ustawodawstwo polskie przeciwdziałające przemocy jest w moim przekonaniu wystarczające. Można udoskonalać procedury itd., ale nie ma potrzeby wprowadzania tego legislacyjnego potworka z Unii Europejskiej.
   Na czym potworkowatość polega? Otóż konwencja posługuje się szeregiem dziwacznych pojęć i przekonań. Mowa w niej o płci kulturowej, o stereotypach, o małżeństwach jednopłciowych. I jeśli się nad Konwencją pochylić, to nagle okazuje się, że winna przemocy wobec kobiet jest rodzina, jako taka, że wierzenia religijne są stereotypami, że człowiek nie ma płci biologicznej, a tylko sobie płeć zgodnie z własnym widzi mi się wybiera.
I już jesteśmy w samym centrum dzisiejszych bredni o gender, homoseksualnego szturmu na tradycyjne wartości. A przecież z tym gender kłopot niesłychany już jest, a w przyszłości wielce prawdopodobne, że będzie wstydu co niemiara. Otóż sugerowanie, że jest coś takiego, jak płeć kulturowa, jest mieszaniem pojęć z dziedziny biologii (płeć) i socjologii (kultura). Powstały już studies gender, jak Europa długa i szeroka, choć gołym okiem już widać, że to hucpa, cyrk i małpi gaj. To ewidentnie – niby nauka.
   Ludzkości raz po raz zdarza się wpadać w takie pułapki. Nagle, w XX wieku, wielu naukowców dostało amoku na punkcie futurologii. Futurologia była tak wszechobecna, jak dziś reklama proszków do prania. Naukowcy byli przekonani, że lada chwila opanują sztukę przewidywania przyszłości.
Kilku rozsądnych nawoływało do opamiętania nawiązując między innymi do doktryny Goedla o „niezupełności”. Goedel matematycznie dowodził, odrobinę upraszczając, że ze względu na ilość parametrów przyszłości, nie możemy jej przewidzieć. Nie możemy zamknąć w jeden system. Przyszłość nie ma swego algorytmu. Znany już był zresztą wówczas paradoks „motyla” polegający na tym, że ruch skrzydła motyla w jednej części świata może spowodować huragan w innej części świata (da się to wyliczyć). Słowem przyszłość, zwłaszcza ta bardziej skomplikowana, nie jest dla człowieka poznawalna.
Rozsądni to wówczas mówili. Stanisław Lem ośmieszał futurologię, ale futurolodzy mieli katedry, uniwersytety, pisma i wreszcie kiedy raz i dziesiąty raz ich przewidywania okazały się funta kłaków warte, te wszystkie profesory, mędrcy się wycofali.
   Może jeszcze jeden przykład owych chybionych dróg pseudo nauki. Przykład spektakularny i świadczący, że takim dzisiejszym gender towarzyszy potężna propaganda i w szczytowym momencie takie gender jest traktowane, jak istny pomnik nowoczesności i postępu.
Takim gender była jeszcze pięćdziesiąt lat temu lobotomia. Metoda leczenia chorych psychicznie polegająca na tym, że neurolog dostawał się do mózgu chorego przez oczodoły i wycinał mu płaty czołowe. I mieliśmy roślinkę zamiast człowieka. Świat naukowy, publicyści byli zachwyceni tą metodą. No, wreszcie udało się uczonym opanować ludzkie ośrodki agresji i tworzyć stworzenia łagodne, jak paprotki. Zachwyt był tak duży, że taki Egaz Moniz dostał w 1949 roku nagrodę Nobla za wdrażanie owej lobotomii. Głosy rozsądku, że lobotomia to jest niszczenie ludzi, rzeźnickie metody zamiast rzetelnej neurologii, psychiatrii i psychologii były ignorowane, a ludzie, którzy krytykowali geniuszów lobotomii szykanowano i prześladowano w środowiskach naukowych. Krytycy lobotomii byli ciemnogrodem dla środowisk postępowych.
Potem nadeszło opamiętanie i światek neurologów i psychiatrów wycofał się z lobotomii. Podobnie - a widać to już gołym okiem - będzie z gender. Za kilkanaście lat ludzie będą się dziwowali, że komuś przyszło do głowy, że jest coś takiego, jak płeć kulturowa. To przecież tak, jakby mówić, że mój komputer ma płeć i stół, i krzesło mają płeć, i że mój pies może sobie zdecydować, czy aby nie chce być suczką.
   A takie miłe dziewczyny szły na tej Manifie, aż mi się czasy licealne przypomniały. No, tak, tylko, że moje szkolne koleżanki chciały być Bardotkami, a nie Johnem Waynem. Ja też chciałem być Winnetou, a nie Barbarą Kwiatkowską.
Marian Rajewski
fot.naszemiasto.pl


  Komentarze 2
  Dodaj swój komentarz
~
Copyright "Wolna Droga"
[X]
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.