"SEMAFOR": podjęliśmy próbę przekazywania na łamach "Semafora" informacji i wiadomości, które mamy nadzieję zainteresują naszych czytelników; informacji których nie znajdziecie na łamach oficjalnych dzienników....

WOLNA DROGA: Choć poszukiwanie prostych rozwiązań jest osadzone głęboko w podświadomości, a nieskomplikowany obraz rzeczywistości jest wygodny, nie zmusza do choćby chwilowej zadumy, do uświadomienia prawdy o traconym wpływie na własne losy, na otaczający świat - od poszukiwania prawdy nikt nas nie zwolni.

 
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
Imieniny obchodzą: Agnieszka, Teodor, Czesław - Wielkanoc
 
Roczniki:  2001200220032004200520062007200820092010
201120122013201420152016201720182019
Numery:    
()   -  
O „Solidarności” rocznicowo
   Piszę ten tekst na kilka dni przed 36. Rocznicą powstania „Solidarności”. I ten rocznicowy tekst zapowiada się, że będzie gorzko – słodki. W sumie jednak smutny.
   Zacznę oczywiście od wspomnienia tej euforii i poruszenia, które ogarnęły wówczas w letnich miesiącach 1980 roku miliony Polaków.
Zaczęło się od pogłosek, że coś się dzieje w Lublinie. Jeszcze w lipcu. Mówiło się, że kolejarze przyspawali do torów wagony, w których miano wywozić z Polski żywność do ZSRR.
W lipcu 1980 trwał bunt i protest. Dotąd niezbyt dokładnie opisany i znany raczej społeczności Lubelszczyzny, niż znany powszechnie i wprowadzony do mitologii „Solidarności” w całej Polsce. Oczywiście dobrze ten lubelski zryw wolności pamiętają kolejarze. To oni w końcu byli bohaterami tamtych wydarzeń sprzed lat.
   Ale już od połowy sierpnia 1980 roku coraz głośniej było w kraju o tym, że coś się dzieje na Wybrzeżu. Ludzie nasłuchiwali wieści z Wolnej Europy. Były wakacje, więc wzmożone podróże właśnie na Wybrzeże i z Wybrzeża.
Turyści i wczasowicze roznosili po Polsce wieść – stocznia w Gdańsku strajkuje!… A potem, że strajkuje już Szczecin i wiele małych zakładów na całym Wybrzeżu. Powoli przyłączały się do strajku stoczniowców gdańskich i szczecińskich także miasta z głębi Polski.
Przełomowy był chyba moment, kiedy przyłączył się do protestu Śląsk. Pod koniec sierpnia strajkowały miliony ludzi.
   Najbardziej przykre dla komunistów i wywołujące wśród nich panikę było to, że strajkujący nie ograniczali się do żądań jedynie ekonomicznych (podwyżki płac, poprawa warunków bytowych).
Nie, strajkujący tym razem oprócz postulatów ekonomicznych żądali… wolności. To był dla komunistów szok. To niesłychane, robole chcą prawa do zrzeszania się i kraju bez cenzury?!
Niewyobrażalne! Taki rozwój sytuacji w Polsce przewidział kilka lat wcześniej Leszek Moczulski w swojej głośnej bezdebitowej książce „Rewolucja bez rewolucji”. Pisał w niej, że robotnicy i inteligenci zjednoczą się w walce z komuną, a ponadto wykorzystają do swych celów demokrację socjalistyczną. Nie będą obalali socjalistycznych instytucji, ale założą własne instytucje – przede wszystkim wolne związki zawodowe.
Jak wiadomo ówczesne prawo przyzwalało na swobodne zrzeszanie się, ale Polacy wiedzieli, że to fikcja. Tym razem jednak, strajkujący robotnicy i ich przywódcy postanowili skorzystać z tego prawa. I komuniści przyparci do muru oczywistymi argumentami - ustąpili. Nie ważyli się użyć siły wobec milionów strajkujących. Powstała „Solidarność”.
To był triumf obywatelskiego społeczeństwa, wspólnoty narodowej i religijnej.
   A propos religii i Kościoła. Hierarchia kościelna zachowywała daleko idącą powściągliwość. Nie pozostał jednak bierny zwykły kler. Msze święte na terenach zakładów pracy odbywały się w całej Polsce, wprowadzając zresztą w konsternacje lewicowe media na zachodzie. Połączenie polskiej religijności z robotniczą rewoltą było dla europejskiej lewicy niezrozumiałe.
   Po podpisaniu 31 sierpnia 1980 roku Porozumień Gdańskich Polska odetchnęła. Obyło się bez przelewu krwi. Bez szturmu milicyjnych oddziałów, bez strzelania do ludzi i ścieżek zdrowia. Polacy w krótkim czasie zorganizowali się w liczny, bo aż 10-milionowy związek zawodowy.
   Cieniem na powstaniu „Solidarności” kładzie się to, co dziś już wiemy o niektórych je przywódcach. Stojący na czele strajków w stoczniach gdańskiej i szczecińskiej przywódcy, Lech Wałęsa i Marian Jurczyk, byli uwikłani we współpracę z Służbą Bezpieczeństwa. I ten fakt okazał się być poważną szkodą, także dla przyszłości związku. Służba Bezpieczeństwa i PZPR działaniami tych przywódców w znacznej mierze sterowały, a w każdym bądź razie miały instrumenty wymuszania na Wałęsie i Jurczyku kluczowych decyzji korzystnych dla komunistów.
Z rozgoryczeniem przyjąłem przed laty informacje o tym, że o donosicielstwie Lecha Wałęsy wiedzieli już w 1980 roku tacy ludzie, jak Andrzej Gwiazda czy Krzysztof Wyszkowski i… milczeli. Szkoda.
   Następne lata „Solidarności”, to stan wojenny, zmaganie się z komuną i powstanie największego, pokojowego ruchu oporu w demoludach od czasów II wojny światowej.
Niesłychana wprost ilość podziemnej prasy i książek; życie narodowe i kulturalne w kościołach. Zakończyło się to wszystko w Magdalence i przy Okrągłym Stole.
   I tu stał się największy błąd „Solidarności”. Przywódcy, a trochę uzurpatorzy do tego, żeby reprezentować społeczeństwo w rozmowach z rządem komunistów, wszak nikt nie wybierał jako swoich reprezentantów Michnika, Kuronia czy Mazowieckiego – zastąpili świat wartości, takich jak solidarność i wolność pragmatyczną polityką, sejmem kontraktowym, grubą kreską itd.
Politycy wywodzący się z „Solidarności” gwałtownie w latach dziewięćdziesiątych zaczęli żyrować nieetyczne postępowanie polityków i dziki kapitalizm.
   W latach 1989-1993 pracę w Polsce straciło 5 milionów ludzi. Wyłoniona z ruchu „Solidarności” Unia Demokratyczna (potem zwana Unią Wolności) ostentacyjnie wówczas odcięła się od robotników.
Wszelka krytyka rodzącego się kapitalizmu była w zarodku tępiona jako postkomunizm, prostactwo i styropianowa postawa życiowa. Pozostali jedynie nieliczni beneficjenci i niestety tłumy wykluczonych zwykłych obywateli, członków NSZZ „Solidarność”.
   Rewolta „Solidarności” stała się, w moim przekonaniu, dziełem niedokończonym. Po 1989 roku Lech Wałęsa, politycy Unii Demokratycznej, zrezygnowali z lustracji i dekomunizacji. Natomiast doskonale odnaleźli się w rzeczywistości III RP postkomuniści.
   Zatem, jak zaznaczyłem na początku, dla mnie – uczestnika tamtych historycznych wydarzeń – to jest rocznica trochę gorzka, trochę słodka i taka już chyba pozostanie przez kolejne lata.
   Na koniec krótka uwaga. Szczegóły ogólnie dziś wszystkim znanych niegodziwych działań pokojowego noblisty świadomie pominąłem. Czy słusznie? Myślę, że tak. Mimo, iż Wałęsa jest nierozerwalnie związany z początkiem NSZZ „Solidarność”, to jest jednak rocznica powstania niezależnego związku zawodowego, a nie jego ówczesnego przywódcy.
Aleksander Wiśniewski

fot. radiopik.pl


  Komentarze 2
  Dodaj swój komentarz
~
Copyright "Wolna Droga"
[X]
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.