"SEMAFOR": podjęliśmy próbę przekazywania na łamach "Semafora" informacji i wiadomości, które mamy nadzieję zainteresują naszych czytelników; informacji których nie znajdziecie na łamach oficjalnych dzienników....

WOLNA DROGA: Choć poszukiwanie prostych rozwiązań jest osadzone głęboko w podświadomości, a nieskomplikowany obraz rzeczywistości jest wygodny, nie zmusza do choćby chwilowej zadumy, do uświadomienia prawdy o traconym wpływie na własne losy, na otaczający świat - od poszukiwania prawdy nikt nas nie zwolni.

 
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
Imieniny obchodzą: Adolf, Leon, Tymon
 
Roczniki:  2001200220032004200520062007200820092010
201120122013201420152016201720182019
Numery:    
()   -  
Z trzeciej strony - Poliszynel
   Truizmem jest twierdzenie, że żadna władza nie lubi, nie toleruje krytyki, i nie ma znaczenia pod jaką długością czy szerokością geograficzną to ma miejsca.
Nie ma też znaczenia nad czym ta władza ma „władzę”, ani czy ta władza jest rzeczywista, czy też tylko iluzoryczna, ograniczająca się tylko do mniemania władzy, że ma władzę.
I ten ostatni przypadek jest poniekąd najgorszy, bo nie tylko, że uciążliwy dla otoczenia (często z naszego nadania), to na dodatek śmieszny, ocierający się o farsę.
Wydarzenia, jakich jesteśmy świadkami po wyborach 25 października ubiegłego roku, pokazują na  dodatek, że „władza” (celowo zamknięta w cudzysłów) tak łatwo jej nie oddaje.
   Są też i tacy, którym zdaje się, że skoro siedzą wysoko (także fizycznie), to maluczcy – wedle ich mniemania oczywiście – by dostąpić zaszczytu ujrzenia złocistego oblicza „władzy”, winni na kolana paść, prosić o łaskę i posłuchanie, i czekać aż owa „kierownicza siła” (znów celowo zamknięta w cudzysłów), może między drugim śniadaniem a lunchem, wysłucha delikwenta – z niejakim obrzydzeniem pewnie – i wskaże łaskawie rozwiązanie trosk wszelakich.
   Po cóż ten wstęp przydługi, ktoś zapyta… Ano tajemnicą Poliszynela jest fakt, że dość często powraca temat krytycznych uwag czynionych pod naszym adresem, a odnoszących się do tego, co napisaliśmy, jak napisaliśmy, bądź tego, czego nie napisaliśmy. Ta krytyka (konstruktywna, czy też nie - kwestia oceny) powraca niby bumerang.
Nie raz pisaliśmy - oczekujemy krytyki, a nie wyrzutów typu, że o kimś się w ogóle napisało, że czyjeś zdjęcie się ukazało, a czyjeś nie, albo dlaczego moje nazwisko nie zostało zapisane pogrubioną czcionką, etc.
   Wydarzenia z wiosny ubiegłego roku, kiedy to ówczesne władze grupy PKP i spółek tejże, rozpoczęły krucjatę przeciwko „Wolnej Drodze”, z jednej strony pokazały, że „władza” - ze znanych sobie tylko powodów - może wszystko, z drugiej zaś, że mamy jakiś wpływ, że się z nami jednak trzeba liczyć, że stanowimy dla kogoś zagrożenie - i to podnosi na duchu.
„Władza” chciała nas zniszczyć. Nie udało się jej. „Władza” już nie jest „władzą”… Tak przynajmniej mogłoby się wydawać.
A czy tak jest? Niczym szekspirowskie: być albo nie być? Oto jest pytanie!
   „Wolna Droga” budziła zawsze zdrowe i niezdrowe namiętności (co poniekąd powinno nas satysfakcjonować - w końcu prowokujemy wielu samą tylko swoją obecnością).
Przede wszystkim niepokoją nas te niezdrowe, bowiem odkładają się one na samopoczuciu naszych adwersarzy, a to już budzi nasz nieskrywany lęk, bo nie chcemy, by ktoś z naszego powodu podupadł na zdrowiu.
   Wspomniana już „tajemnica” (i przysłowiowy Poliszynel) do wielkich na pewno nie należy, wszak mamy z nią do czynienia niemal na każdym kroku. Chęć wpływu na to, co się pisze, jak się pisze, o czym się pisze, o kim można, a o kim nie można pisać jest przemożna, i to pod każdą szerokością geograficzną.
Nie jest więc to rzecz oryginalna, zatrważające może być tylko to, w jaki sposób tę „oryginalność” chce się urzeczywistnić, i jak silny trzeba stawić opór tym postawom.
Oczywiście powie ktoś, że wszystko jest rzeczą względną, zależną od punktu widzenia. To prawda, tylko nigdy nie można zapominać o pryncypiach, bo to one są punktem odniesienia, i to bez względu na to, czy ktoś się z nimi zgadza, czy też nie.
   W nie tak odległej przeszłości (i, o paradoksie, także tej jakże nam bliskiej), kiedy podobno władzę sprawował lud, jedynie słuszna partia nader często korzystała z instrumentu, jakim są media.
Wiadomym było, że trzeba pisać „na bazie” i „po linii”. I albo cenzura państwowa skutecznie ograniczała wolność słowa, albo inna cenzura, ta wewnętrzna, a i przemożny konformizm, sprawiały, że jawił się nam obraz kraju mlekiem i miodem płynącym, gdzie obywatele byli ze wszystkiego zadowoleni, nawet z tego, że czasami mieli wątpliwości: czy znajdują się w szatni, czy sklepie mięsnym?
   Dzięki Bogu te czasy już za nami, ale tak, jak zwykle problemy pojawiają się, gdy mamy do czynienia z mentalnością. Gdzieś w środku głowy siedzi mały diabełek i ciągle coś podpowiada, do czegoś namawia... Ciągle wywołuje uczucie wątpliwości, prowokuje do zadawania pytań: Czy ja nie zrobiłbym tego lepiej? Dlaczego to nie ja, a on o tym decyduje? Kto dał im prawo do głoszenia takich, a nie innych poglądów?!
Przecież to ja jestem „WŁADZA!”, choć czasami z tej „władzy” pozostał jeno cudzysłów…

I takie to rozterki w zimowe dni mnie nachodzą… Aby do wiosny!




fot. wikimedia


  Komentarze 2
  Dodaj swój komentarz
~
Copyright "Wolna Droga"
[X]
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.