"SEMAFOR": podjęliśmy próbę przekazywania na łamach "Semafora" informacji i wiadomości, które mamy nadzieję zainteresują naszych czytelników; informacji których nie znajdziecie na łamach oficjalnych dzienników....

WOLNA DROGA: Choć poszukiwanie prostych rozwiązań jest osadzone głęboko w podświadomości, a nieskomplikowany obraz rzeczywistości jest wygodny, nie zmusza do choćby chwilowej zadumy, do uświadomienia prawdy o traconym wpływie na własne losy, na otaczający świat - od poszukiwania prawdy nikt nas nie zwolni.

 
Piątek, 29 marca 2024 r.
Imieniny obchodzą: Wiktoryna, Cyryl, Eustachy
 
Roczniki:  2001200220032004200520062007200820092010
201120122013201420152016201720182019
Numery:    
()   -  
Przegrani manipulanci
Kłamstwo dziennikarskie
   Przykro o tym mówić, ale wydaje się mi niemal pewne, że jednymi z przegranych w mijających wyborach prezydenckich są dziennikarze. I to przede wszystkim ci najbardziej rozpoznawalni.
Podczas wieczoru powyborczego po pierwszej turze wyborów prezydenckich, szacowny profesor Kleiber żalił się Beacie Tadli, że dyskusja wyborcza nie obejmuje w Polsce najważniejszych spraw, że jest powierzchowna, a rozmawia się o sprawach drugorzędnych i mało znaczących. Beatka Tadla kiwała ze zrozumieniem głową.
   A przecież to, o czym się podczas kampanii wyborczej rozmawiało w znacznej mierze zależało od tych wszystkich Tadli, Kraśków, Lisków wszelakich. Najkrócej mówiąc – taka odpowiedź, jakie pytanie. Jeśli więc Pochanke pyta - myląc „Rotę” z pieśnią „Boże coś Polskę” - Andrzeja Dudę, jak on śpiewa czy „pobłogosław Panie”, czy może „racz nam wrócić Panie”? No, to Duda odpowiada na to pytanie, a nie na pytanie o katastrofę demograficzną w Polsce, czy możliwości naszych wpływów na kurs euro. Jeśli tenże Duda przez połowę kampanii wyborczej musi tłumaczyć dziennikarzom, że nie jest prezesem SKOK-u Wołomin, to oczywiście nie ma czasu na rozmowę o podatkach, czy rządowej polityce likwidacji górnictwa.
   Tu warto też odnotować, że w kampanii nie rozmawiano w ogóle o infrastrukturze, transporcie, kolejnictwie. Ani słowa, co dalej z „Przewozami Regionalnymi”, Pendolino, stratami dużych spółek kolejowych. Wyjątek stanowi wywiad z dr Andrzejem Dudą opublikowany w „Wolnej Drodze” 03/15 z 6 lutego 2015 r.
   Przyczyną takiego stanu dziennikarstwa nie merytorycznego, ale konfekcyjnego jest to, że rządowi dziennikarze nie chcieli zadawać trudnych pytań mogących ujawnić zaniedbania władzy lub wręcz jej uwikłania w afery. I dominowała następująca konstrukcja debaty: ktoś coś powiedział i dziennikarz pyta następnego polityka, co sądzi o tym, co tamten powiedział, a potem następnego, co sądzi o tym, co tamten powiedział o tym, co powiedział poprzednik... I tak można w nieskończoność. No, wiem, wygląda kabaretowa, ale tak jest w istocie.
   Prawdziwych cudów dokonywali też kamerzyści. Na przykład. Minutowa relacja ze spotkania Korwina – Mikke przedstawia polityka wysiadającego z samolotu i idącego przez jakieś poletko. Komentarz taki, że to oryginał i jest śmiesznie. Tymczasem na jednym z portali patrzę, a na tym spotkaniu, na które zmierzał Korwin – Mikke przez poletko, jest kilka tysięcy ludzi. Kamerzysta, dziennikarze rządowego medium nie raczyli tego pokazać.
   Następną porażką dziennikarzy było to, że obracają się oni w kręgu wąskiego i często niekompetentnego grona ekspertów. I dotyczy to nie tylko polityki.
Zauważcie państwo. W telewizji pokazują jakiś problem psychologiczny prześladowanych lub chorych dzieci i za chwilę z całą pewnością pojawi się na ekranie wciąż i wciąż jedna i ta sama pani psycholog. Nie ma innych psychologów dziecięcych w Warszawie?
To samo dzieje się w przypadku ekspertów politologicznych. Trzech, czterech facetów jest na okrągło zapraszanych do studiów telewizyjnych. Wielu znakomitych polskich politologów, socjologów w ogóle nie jest do studiów zapraszanych. To oczywiście wyraźnie zmniejsza skalę i poziom debaty publicznej.

Kłamstwo sondażowe

   Żadne sondaże przedwyborcze się nie sprawdziły. Instytuty badawcze opinii publicznej padały jeden po drugim. Rekordy bił oczywiście rządowy CBOS. Ci mylili się o kilkanaście punktów procentowych w ocenie preferencji wyborczych Polaków.
Do katastrofy sondażowej doszło równolegle także w Wielkiej Brytanii, tylko, że tam natychmiast powołano parlamentarną komisję do oceny szkód wyrządzanych opinii publicznej przez błędne sondaże i do tego, jak zaradzić błędnym sondażom.
W Polsce oczywiście przez pewien czas będzie się nad sondażami utyskiwało i wszystko pozostanie po staremu. Polska jest mistrzem świata status quo.
   Przyczyna błędów jest oczywiście wszystkim znana. Idzie o to, że badania robione są na zbyt małej „próbie” i przy źle sformułowanych pytaniach. Gdyby w Polsce powstała komisja do spraw zbadania prawidłowości badań opinii publicznej, musiałaby określić, powiedzmy, że za badanie tejże opinii uważa się odpytanie nie jak dotychczas tysiąca respondentów, lecz, przyjmijmy, czterech tysięcy i więcej.
W przypadku badania opinii publicznej w czasie kampanii wyborczych powinien sondażownie obowiązywać zestaw tych samych pytań. Co innego bowiem oznacza pytanie, powiedzmy: Na kogo najchętniej byś zagłosował? A co innego: Na kogo zagłosujesz w pierwszej turze?... Rzecz oczywiście w pieniądzach. Badanie na „próbie” tysiąca osób, to inne koszty niż badanie na „próbie” czterech tysięcy ludzi.
   No, tak, problem jednak w tym, że pewien chaos, nieuczciwość dziennikarstwa i badań opinii publicznej jest na rękę macherom od manipulowania Polakami.
Marian Rajewski

fot.ec.europa.eu


  Komentarze 2
  Dodaj swój komentarz
~
Copyright "Wolna Droga"
[X]
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.