"SEMAFOR": podjęliśmy próbę przekazywania na łamach "Semafora" informacji i wiadomości, które mamy nadzieję zainteresują naszych czytelników; informacji których nie znajdziecie na łamach oficjalnych dzienników....

WOLNA DROGA: Choć poszukiwanie prostych rozwiązań jest osadzone głęboko w podświadomości, a nieskomplikowany obraz rzeczywistości jest wygodny, nie zmusza do choćby chwilowej zadumy, do uświadomienia prawdy o traconym wpływie na własne losy, na otaczający świat - od poszukiwania prawdy nikt nas nie zwolni.

 
Piątek, 29 marca 2024 r.
Imieniny obchodzą: Wiktoryna, Cyryl, Eustachy
 
Roczniki:  2001200220032004200520062007200820092010
201120122013201420152016201720182019
Numery:    
()   -  
Dworcowe opowieści… - Dworzec radomski z Jaroszewiczem w tle
   Dziś pospieszmy na dworzec PKP w Radomiu. Dlaczego w Radomiu? Nie ma specjalnego powodu. Ot, tak nas wiedzie w tym cyklu ciekawość od dworca do dworca.
   Za nim na dworzec dotrzemy zatrzymajmy się przy tym, jak to zupełnie na początku z tym Radomiem było, a według legendy „O srebrnopiórym orle i radomskim grodzie” pewien młodzieniec trafił niesiony głodem do pięknej, zaklętej wioski. Drzewa, krzewy i rzeka szumiały, jakby chcąc coś mu powiedzieć. Oczarowany tym pięknem wypowiedział „Rad dom bym tutaj zbudował”. To odczarowało wioskę. Jej mieszkańcy ugościli młodzieńca, a na tamtym miejscu wybudowano gród Radom.
Przyznajmy, całkiem dobry początek, jak na dzieje miasta przystało. Prawda jednak historyczna jest bardziej prozaiczna. Radom wywodzi swą nazwę od właściciela – Radomira. Brzmi to mniej legendarnie i uroczo, bardziej kapitalistycznie. Trudno.
   To tu, w Radomiu, posłowie czescy przekazali koronę Władysławowi Jagiellończykowi. Ach, temuż samemu Jagiellończykowi właśnie w Radomiu hołd złożył wielki krzyżacki mistrz Johann von Tieffen. Tak, tak bywały takie czasy, kiedy do Polski spieszyli jeden przez drugiego, żeby hołdy i wiernopoddańcze gesty wykonywać.
Wiem, wiem, dziś kiedy jesteśmy merdającym ogonem Europy, trudno w to uwierzyć, że byliśmy kiedyś panami samych siebie. Jakże zresztą miało się to wszystko potoczyć inaczej, skoro właśnie tu, w Radomiu, Karol Radziwiłł, kanalia niesłychana, założył konfederację zdrajców ojczyzny w 1767 roku, szlachetków i magnaterii, która nie mogła się doczekać przybycia cara i jego miłujących pokój i wolność żołnierzy. Cara się nie doczekali, ale Radom, po trzecim rozbiorze naszej ojczyzny, przypadł w udziale Austriakom. I za chwilę był już wiek XIX, a wiek XIX, to dworzec w Radomiu.
   Dworzec ten stanowił część projektu modernizacji potęgi austriackiej. W 1885 roku zbudowano w pobliżu Radomia stację kolejową, stanowiącą część infrastruktury wielkiej linii kolejowej „Iwanogrodzko – Dąbrowskiej”. Budynek dworca zaprojektował Adolf Schimmelpfennig. Ach te niemieckie nazwiska. Gdyby je przetłumaczyć, to by znaczyło, że dworzec w Radomiu zbudował „Wzór grosza”, który w dodatku ma na imię Adolf, którego to imienia nie nadaje się już dzieciom w związku z innym Adolfem o wdzięcznym nazwisku – Hitler.
Zresztą nie ma co sobie żartować z pana Schimmelpfenniga, bowiem był wziętym architektem. To między innymi on remontował, a właściwie odbudowywał warszawski ratusz po Powstaniu Styczniowy. Och, gdzieżby dziś urzędowała Gronkiewicz – Walz, gdyby nie budowniczy dworca w Radomiu. On projektował jeszcze Dom Zabawy Publicznej i proszę nie mylić tego domu użyteczności publicznej z innymi domami publicznymi.
   No, mamy już dworzec radomski. W 1915 roku uwielbiający palić co się da, wycofujący się żołnierze rosyjscy, spalili dworzec. Austriacy zdołali go szybko odbudować. Kres starego budynku dworca nastąpił w latach 1989 – 1992, kiedy to przeprowadzono generalny remont dworca, zgodnie z projektem Jerzego Bartkiewicza.
Remont był tak generalny, że z oryginalnego gmachu pozostawiono jedynie ściany zewnętrzne i konstrukcję dachu. W latach 2011 - 2013 dworzec był ponownie remontowany. Dziś prezentuje się nowocześnie i okazale.
   A jak się ma Radom. W ciągu wielowiekowej historii wiele się tu zdarzyło. Dla współczesnych dziejów miasta niezwykle ważne były tak zwane wydarzenia radomskie.
Otóż 25 czerwca 1976 roku zbuntowali się przeciwko komunistom radomscy robotnicy. Dwa dni przed wybuchem protestów, brudny i chyba na kacu, premier PRL Piotr Jaroszewicz ogłosił, że dla dobra ludu pracującego miast i wsi podniesione zostaną ceny żywości o jakieś 70 – 80%. Wszyscy robotnicy mają być szczęśliwi, że podwyżki nie są większe.
No i w Radomiu zawrzało. Pod budynkiem miłościwie nam panującej partii zebrało się około 4 tys. ludzi. I ci ludzie wtargnęli do budynku KW PZPR, dopadli w bufecie puszki z szynką dla towarzyszy i owe puszki pofrunęły przez okna na plac przed budynkiem. No, potem, kiedy już budyneczek zapłonął, w ruch poszły pałeczki ZOMO i gaz łzawiący.
   Później w wielu miastach Polski odbyły się wiece potępiające „warchołów” z Radomia. Robotników przepuszczano przez tak zwane „ścieżki zdrowia” i solono im nieludzkie wyroki. Ludzie dostawali po 8 do 10 lat bezwzględnej odsiadki. Tak, tak, za to, żeby Ewa Kopacz, dziewucha z ZSL, mogła być premierem, kiedyś chłopaki szli siedzieć.
Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Już we wrześniu powstał Komitet Obrony Robotników i samochodami, ale także na dworzec w Radomiu, zaczęli przybywać prawnicy, studenci, a nawet pisarze, chcący pomagać krzywdzonym robotnikom Radomia.
Robert Ratz

fot.fotopolska.eu


  Komentarze 2
  Dodaj swój komentarz
~
Copyright "Wolna Droga"
[X]
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.