"SEMAFOR": podjęliśmy próbę przekazywania na łamach "Semafora" informacji i wiadomości, które mamy nadzieję zainteresują naszych czytelników; informacji których nie znajdziecie na łamach oficjalnych dzienników....

WOLNA DROGA: Choć poszukiwanie prostych rozwiązań jest osadzone głęboko w podświadomości, a nieskomplikowany obraz rzeczywistości jest wygodny, nie zmusza do choćby chwilowej zadumy, do uświadomienia prawdy o traconym wpływie na własne losy, na otaczający świat - od poszukiwania prawdy nikt nas nie zwolni.

 
Środa, 24 kwietnia 2024 r.
Imieniny obchodzą: Aleks, Grzegorz, Aleksander
 
Roczniki:  2001200220032004200520062007200820092010
201120122013201420152016201720182019
Numery:    
()   -  
Smaki życia - A jeśli…
Polski pościg
Przyznam się raz wreszcie do pewnej słabości – uwielbiam stare gazety. Zwłaszcza te z lat czterdziestych i pięćdziesiątych. Mimo olbrzymich wysiłków cenzury i redaktorów, żeby w tych gazetach nie było prawdy, zawierają one dla dzisiejszego czytelnika wielkie zasoby wiedzy o zwykłym życiu; o tym jak smakowało życie we wczesnym socjalizmie.
Ot, opis takiego oto wydarzenia: Ostatnio kontrolerzy Miejskiego Wydziału Zdrowia ppor. Kamiński i Nieśmiałek zatrzymali na szosie gdańskiej dwóch handlarzy wiozących na rowerach konwie z mlekiem. Na wezwanie kontrolerów handlarze nie zatrzymali się – zawróciwszy zaczęli uciekać. Ponieważ kontrolerzy posiadali rowery rozpoczął się pościg. Spekulanci wiedząc, że z powodu obciążenia nie ujdą pogoni wylali do rowu około 40 l. mleka i kontynuowali ucieczkę. Godzinny pościg wygrali mimo wszystko kontrolerzy, którzy wylegitymowali handlarzy i spisali odpowiedni protokół. Niestety nie dał im żadnego skutku, ponieważ dowody były fałszywe, a poszukiwania na nic się nie zdały.
Z takiej notatki prasowej dowiadujemy się więcej o zwykłym życiu ludzi niż z pokaźnej książki o ekonomii socjalizmu. Proszę zauważyć – przestępstwem jest tu handel mlekiem! Pościg odbywa się na rowerach. No i to cudowne zakończenie relacji – dowody były fałszywe i poszukiwania nic nie dały! No, tak, wylane mleko wsiąknęło w ziemię.
Nie ulega też dla mnie wątpliwości, że za kilkanaście lat znajdą się też miłośnicy dzisiejszych gazet. I podejrzewam, że dostrzegą kawał życia w dzisiejszych relacjach o feminizmie, genderyzmie itd. Będą się uśmiechali lub całkiem otwarcie śmiali z propagandy gejowskiej, tak jak my dziś śmiejemy się z rowerowego pościgu.

A jeśli...
A jeśli odbędzie się to tak... Rosjanie w ciągu najbliższych dwóch, trzech lat używając konwojów z pomocą humanitarną, zielonych ludzików, a jeśli zajdzie potrzeba to i bombek atomowych, przywrócą świat sprzed 1989 roku (Rosjanie nie ruszą oczywiście dawnego NRD).
Zginie kilkaset tysięcy, a może kilka milionów ludzi. Inne tysiące trafią do obozów koncentracyjnych. Zachód napręży muskuły, zrobi garść groźnych min. NATO rzeknie, że już na tym koniec i nie pozwoli na więcej, ale co się stało, to się stało i się nie odstanie.
W Polsce powstanie rząd zgody narodowej pod przywództwem WSI, kolaborantów z Twojego Ruchu, chętnych z PO i SLD. O, jest i Korwin-Mikke sepleniący coś o Jego Ekscelencji Putinie. O Tomek Lis prowadzi audycję „Czym była IV RP”. O, jest też Maciek Lasek, który zasiadł po wkroczeniu Rosjan do Warszawy w komisji wyjaśniającej, że zielone ludziki, to nie są Rosjanie i że jesteśmy na kursie i ścieżce. I jeszcze Palikot oddaje uroczyście plastikowego penisa, którym machał swego czasu przed kamerami, do muzeum polskiej demokracji.
Jeszcze, jeszcze kilka lat i przyjaźń niemiecko-rosyjska stanie się przysłowiowa.
Potem jacyś cudem ocaleni polscy historycy będą na emigracji w Gwatemali lub Peru pisali książki o tym, jak głupi byli Polacy przez tych 30 lat niepodległości, między 1989 rokiem a, powiedzmy, 2017. Dlaczego byli kompletnie nieprzygotowani na wojnę? Dlaczego mizdrzyli się przez lata całe do Rosjan? Dlaczego nie stworzyli silnych, lokalnych sojuszy?... Aj, aj...
A, jeszcze „New York Times” zamieści rozmowę z Donaldem Tuskiem, mieszkającym już wówczas na Florydzie, niedaleko Miro Drzewieckiego, rozmowę w której premier powie, że on nie mógł, że on chciał ciepłą wodę w kranie, że to wina PiS, że i tak Polska to ch..., d... i kamieni kupa. A, zapewniam, że premier na zdjęciach w „New York Times” będzie pięknie opalony i w twarzowych bermudkach.
I nie okłamujmy się - zapracowaliśmy sobie tymi trzydziestoma latami na taki właśnie los. I tylko łutowi szczęścia możemy zawdzięczać to, że może jednak zielone ludziki czy bombki atomowe nie spadną na Polskę. Czego sobie życzmy, a może już teraz, także módlmy się o to gorliwie.
Aaaa, proszę oczywiście nie liczyć na to, że coś teraz zaradzą „Bul” Komorowski, Raduś „Kałamarnica” Sikorski.
Krzysztof Derdowski

fot. wordpress.com


  Komentarze 2
  Dodaj swój komentarz
~
Copyright "Wolna Droga"
[X]
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.