"SEMAFOR": podjęliśmy próbę przekazywania na łamach "Semafora" informacji i wiadomości, które mamy nadzieję zainteresują naszych czytelników; informacji których nie znajdziecie na łamach oficjalnych dzienników....

WOLNA DROGA: Choć poszukiwanie prostych rozwiązań jest osadzone głęboko w podświadomości, a nieskomplikowany obraz rzeczywistości jest wygodny, nie zmusza do choćby chwilowej zadumy, do uświadomienia prawdy o traconym wpływie na własne losy, na otaczający świat - od poszukiwania prawdy nikt nas nie zwolni.

 
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
Imieniny obchodzą: Marek, Jarosław, Wasyl
 
Roczniki:  2001200220032004200520062007200820092010
201120122013201420152016201720182019
Numery:    
()   -  
Smaki życia - Szlag trafia
Stojak dla mikrofonu
To są zawsze zadziwiające obrazki i scenki ucieszne. Dziennikarz stoi przed politykiem i cała jego robota polega na tym, że jest stojakiem dla mikrofonu, który dzierży w garści. Polityk opowiada głupoty, a dziennikarz posłusznie nagrywa. I koniec roboty.
Kilka dni temu taka oto scenka. Józef Oleksy prawi coś o śmiertelnych winach IV RP i o tym, że Kamiński jest be, a Jolka i Olek Kwaśniewscy są cacy. A stojak na mikrofon nic, ino stoi, jak to stojak. Nie zapyta Oleksego: - No, jak to, przecież to ty, panie Oleksy, premierze pamiętny, ty, pierwszy mówiłeś Gudzowatemu, że Olo jest oszust, że się z majątku nie wytłumaczy?... Stojak jednak nie zadaje takiego pytania, tylko stoi. Po to wysłała go redakcja, żeby stał i nie zadawał trudnych pytań. Po co komu pytania o to, kiedy Oleksy łże, a kiedy (rzadko, bo rzadko), ale mówi coś do rzeczy.
Ten stojak jest podobno dziennikarzem. Wstyd. Poruta. A przecież w tym zawodzie było wielu wspaniałych ludzi, na których ten stojak może się wzorować. A może nie może się wzorować, bo mu odbiorą ten mikrofon i nie będzie nawet stojakiem?

Artyści i pajace

Zmarł zaprzyjaźniony ze mną malarz. Jerzy Puciata. Miał ponad osiemdziesiąt lat. Szefował całemu Związkowi Polskich Artystów Plastyków w latach osiemdziesiątych. Wiele razy wspominał tamten czas walki z komuchami. Wystawy. Zatrzymania przez SB. Z jego mieszkania nadawało radio „Solidarność”. Wspominał, jak to 320 intelektualistów i artystów potępiło Jaruzelskiego za wprowadzenie stanu wojennego – stało się to zaraz po przerwaniu przez juntę 13 grudnia 1981 roku obrad Kongresu Kultury Polskiej. Potem aktorzy, pisarze, malarze bojkotowali juntę. Polska inteligencja domagała się wolności. W kościołach czytano wiersze, prezentowano sztuki, wystawiano obrazy. Twórcy byli blisko społeczeństwa. Było patriotycznie.
Malarz właśnie umarł, a ja go tak sobie wspominam, spoglądając na dziennikarskie materiały dotyczące skandalizującego spektaklu Golgota Picnic. I myślę sobie – wtedy, w latach osiemdziesiątych, była wielkość polskiej kultury i inteligencji, a dziś goli faceci na scenie malują sobie na genitaliach krzyże. Kiedyś byli artyści, a dziś, cóż, pajace...

Szlag trafia

To scenka z Banku Pocztowego. Siedzę wśród oczekujących na spotkanie z konsultantem. Mam kłopot z logowaniem się w tym banku i dlatego tu jestem.
Pani siedząca obok wierci się, niecierpliwi. Mówi, że się denerwuje, bo jeszcze nie ma jej renty na koncie, więc chce zapytać, co i jak? Jest dzień wypłaty emerytury i już po dziesiątej, a emerytury nie widać. Pani się złości, bo nie wzięła rano leków na serce. Weźmie, kiedy będzie je mogła je kupić, za tę rentę, na którą czeka. Dopytuje się mnie, jakbym był lekarzem pierwszego kontaktu, a może nawet kardiologiem: - Kilka godzin opóźnienia w braniu leków, to chyba nic takiego?
Odpowiadam, że nie wiem, ale chyba nic się jej nie stanie. Mam nadzieję, że nic się nie stanie, że jej serce, naczynia krwionośne jakoś to wytrzymają, choć głowy oczywiście dać nie mogę. Pani wreszcie dociera do okienka i słyszę, jak konsultantka mówi, że następna sesja, podczas której mogą się pojawić na koncie kobiety pieniądze, odbędzie się za godzinę. Tylko godzinę, mówi pani z banku. Ale czy one już są, te pieniądze, 970 zł., dopytuje starsza pani. Pada odpowiedź, że są. Kobieta więc pyta, czy może je zabrać już teraz z kasy, skoro te pieniądze są i dopowiada: - Bo ja mogę umrzeć, proszę panią...
Pracowniczka banku mówi, że emerytura musi być najpierw zaksięgowana, więc jeszcze trochę, prosi, cierpliwości. Pani, która czeka na pieniądze, za które chce kupić leki, siada ponownie obok mnie i mówi: - Widzi pan, jak to jest?
- Ależ widzę i szlag mnie trafia już od lat!
Krzysztof Derdowski
fot. wyborcza.biz


  Komentarze 2
  Dodaj swój komentarz
~
Copyright "Wolna Droga"
[X]
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.